niedziela, 10 kwietnia 2016

Ale wolę zalewać smutki w kieliszku wódki...

Zaczęłam to rozumieć, nawet mi się to spodobało, Przechylasz kieliszek, nie popijasz niczym, skupiasz się na jej smaku, czujesz jak ukradkiem pojawia się w twoich kolanach, jak doprowadza poliki do czerwoności. Lekkim oddechem, rozsiadasz się wygodnie i zapominasz o tym co "znowu" Ci się przytrafiło i o tym ile jeszcze przed Tobą. 
Ostatnimi czasy, bardzo często sięgam po tego typu rozwiązania problemów. Mam ich wiele, więc sięgam i często. Ostatki zdrowego rozsądku podpowiadają mi, że to zły wybór, że to już ćwierć kroku do pierwszego spotkania "AA". Zdziwieniem wielkim, na pewno nie jest fakt, że po niedługim wewnętrznym monologu, otwieram mój magiczny barek i wybieram butelkę, z którą dzisiejszego wieczoru się zaprzyjaźnię. Córka ćpuna i alkoholika, całe życie powtarzająca to, jak bardzo nie cierpi i drwi z takich ludzi, właśnie za moment zasmakuje w samotności smaku wódki.
Zawsze taka byłam, zaprzeczałam sama sobie, Uwielbiałam pomagać, doradzać innym a samej sobie po dziś dzień pomóc nie potrafię, Mówię jedno, robię drugie - jak to zrozumieć ? Jestem tchórzem ? Leniem ? A może po prostu nie jestem już człowiekiem..